Tab Article
Działania niemieckich okrętów pancernych przeszły do historii drugiej wojny światowej. Wbrew opinii Adolfa Hitlera, który po klęsce Kriegsmarine w bitwie koło Wyspy Niedźwiedziej miał je nazwać "bezuzytecznymi pancernymi skrzyniami", ich znaczenie w zmaganiach na morzu było nie mniejsze niz okrętów podwodnych, a większe od krazowników pomocniczych. To właśnie one swoimi korsarskimi rejsami dawały zatrudnienie trzonowi alianckiej floty poszukujacej korsarzy i ochraniajacej własne linie komunikacyjne. Działania te raz jeszcze potwierdziły zasadę "Fleet in being" - nawet o wiele mniej liczna flota przeciwnika moze mieć olbrzymi wpływ na przebieg wojny, której newralgicznym punktem będzie zawsze zapewnienie zaopatrzenia i uzbrojenia dla walczacych państw. Większa liczba okrętów pancernych Kriegsmarine zapewne nie zmieniłaby losów wojny, lecz mogłaby wpłynać na jej przedłuzenie. Na szczęście dla aliantów w chwili wybuchu konfliktu było ich niewiele, za co odpowiadaja nie dowódcy floty, a przywódcy Niemiec. Paradoksalnie mozna podziękować losowi, który sprawił, ze wojna nie rozpoczęła się później, gdyz stosunek sił na morzu - takze w kwestii okrętów pancernych - zmieniłby się wtedy na niekorzyść aliantów, a wówczas przebieg zmagań morskich mógłby wygladać zupełnie inaczej.