Tab Article
Krahelska. Krahelskie. Halina, Wanda, Krystyna. Trzy kobiety, jedno nazwisko, zblizone lata aktywności, ta sama klasa społeczna. Często je mylono, dopisywano im nieistniejace pseudonimy, litery w nazwisku, przypisywano nie ich intencje, mieszano szczegóły biografii, jeden zyciorys rozpisywano na trzy albo – częściej – trzy zlepiano w jeden. Tylko jak to opowiedzieć? – zastanawia się Olga Gitkiewicz.
Halina Krahelska, legendarna inspektorka pracy, działaczka społeczna i komunistka. Kwestionowała kazdy system, a na obiad podawała pogadankę o zatrudnianiu dzieci w łódzkich fabrykach włókienniczych, choć przeciez gotowała podobno znakomicie, goście chwalili zwłaszcza jej pieczyste, i piekła mazurki. Nikomu się nie kłaniała.
Wanda Krahelska, zamachowczyni z dobrego domu, stała na balkonie w peruce, gdy ulica jechał powóz carskiego namiestnika.
Krystyna Krahelska uzyczyła twarzy i ciała pomnikowi warszawskiej Syrenki i jak syrena była dzielna i jasna, a zaden dom nie był jej domem.
Klisze, klisze. Więc jak to opowiedzieć? Moze usunać nietrafione epitety, spróbować znaleźć nowe, poddać się, spróbować raz jeszcze. Starać się o obiektywizm i dystans, a potem jednak oceniać. Przykładać współczesna miarę do niewspółczesnych zamiarów, bez pozwolenia czytać cudze listy, rewidować pamięć, tropić błędy, popełniać własne, wpadać w pułapki, gubić się w ślepych zaułkach pomylonych zyciorysów, opowiadać.
To jest ksiazka o Halinie Krahelskiej i innych kobietach z rodziny Krahelskich. To jest ksiazka o kliszach. Niektóre sa prześwietlone.