Tab Article
W wyborze, opracowaniu i ze wstępem Agnieszki Maciejowskiej
Jego ciało było destruktem, stracił władzę w prawej ręce, dyktował więc, ale mowę miał równiez zaburzona: to, co bazgrolił lewa, było nieczytelne, dźwięki z jego ust wypadały bezwładnie. Do tego mgła od bromu, luminalu. Ulepiła się z tego proza w duzej części napisana językiem bez skazy, utrafiajaca w sedno męki, jakiej wszyscy jesteśmy poddani, proza, która jednocześnie zmusza do tego, by pozerać strony, a zarazem zwolnić lekturę, tak by jak najwięcej zapamiętać, zatrzymać dla siebie i zrozumieć, gdzie lezy klucz do pisania burzacego wszystko, co zastygłe, idacego tylko własna droga. Literaturoznawcy węsza w prozie Lipskiego tropy psychoanalityczne i filozoficzne, próbuja go podejść od strony zyciorysu, co niemozliwe, bo rozpadł się na pył, tna teksty skalpelem, jakby strony przez niego napisane były zimnym trupem, choć wszystko tu drzy, buzuje. Na przemian niedbałe i monolityczne zdania zmieniaja rytm, poruszane emocjami, pozadaniem, pragnieniem sytości, poczuciem skrajnej nędzy ludzi na dnie. Ze zdarzeń zwykłych, choć obarczonych czytelnicza anatema – bo po co mówić o sprawach brzydkich, skoro mozna by opowiadać o tym, co się uwaza za piękno – Lipski cyzeluje istotę literatury: moment dotkliwości, zastanowienie, ze moze być az tak, bez litości dla siebie i świata. Wojciech Nowicki