Tab Article
W XII wieku kapłani Światowida uciekli przed chrześcijańskimi krzyzami na wschód. Schronili się nad Świtezia i tak pogańskie pomieszało się z chrześcijańskim – i miesza się do dziś. Miesza się tez to, co było, z tym, co jest. Święta wodę dowoza w cysternach, szeptuchy, chociaz uzywaja telefonów komórkowych, od setek lat lecza tymi samymi metodami i nawet ludzie z miasta darza je szacunkiem, a prosty człowiek na równi z mińskim intelektualista zdaja się zyć na pograniczu świata baśni, niewidocznych sił i namacalnej rzeczywistości. Woda i ziemia przykryły wprawdzie przeszłość, ale wciaz pamięta się i mówi o zalanych miastach, wioskach i podziemnych korytarzach. Obok tego, gdzieś po drodze działa się historia. Mongołowie, Rosjanie, biezeńcy, Sowieci. Wszystko przeszło, ale i ciagle jakoś jest. Mateusz Marczewski wędruje po kraju zyjacym na granicy jawy i snu i niczym kronikarz zapisuje świat, który znika.
„Pochylmy się nad woda tych kolistych jezior. Zobaczymy w niej dziwna, umykajaca twarz Białorusi. A obok swoje własne odbicie. Patrza na siebie czy sa odwrócone? Intrygujaca ksiazka.” Małgorzata Szejnert