Tab Article
Peter Godwin pędzi zycie nomady, dziennikarza specjalisty od spraw Afryki, który podaza od zlecenia do zlecenia, z jednego kontynentu na drugi.
Od czasu do czasu odzywa się do mieszkajacych w Zimbabwe rodziców, by upewnić się, ze wszystko w porzadku. Pewnego dnia okazuje się, ze nic nie jest w porzadku: ojciec jest umierajacy. Tak zaczyna się najniezwyklejsza, najdalsza i najboleśniejsza z podrózy Petera Godwina. Jego osobista historia splecie się nie tylko z dramatycznym upadkiem Zimbabwe, ale zupełnie niespodziewanie zatoczy wielkie koło, by powrócić do przedwojennej Polski. Tam bowiem urodził się Kazimierz Goldfarb, którego cała rodzina zginęła w Treblince - którego Peter Godwin znał przez całe zycie jako swojego ojca, George'a. Na poczatku XXI wieku zostaje on wraz z zona po raz drugi wygnany ze swojej przybranej ojczyzny, tym razem ze względu na kolor skóry i obłakańcze wizje prezydenta Roberta Mugabe. Peter Godwin nie moze się temu przeciwstawić. Ale pozostawia wstrzasajace świadectwo wierności, przywiazania oraz tragicznych losów ludzi i narodów.
W paszczy krokodyla - wywiad z Peterem Godwinem
Anna Sidoruk
Urodził się i wychowywał w Zimbabwe, w rodzinie białych liberałów. Studiował w Wielkiej Brytanii. Juz jako dorosły człowiek poznał historię zycia swojego ojca, polskiego żyda, Kazimierza Goldfarba, który uciekajac przed zagłada, znalazł dom w Zimbabwe. Ale nie spokój. Banda Mugabego bardzo starała się, by obywatele mieli pod górkę. Dziennikarz Peter Godwin w wydanej niedawno w Polsce ksiazce „Gdzie krokodyl zjada słońce” spisuje losy swojej rodziny w rzadzonym terrorem kraju.
br>
Niedawno minęła kolejna rocznica ataku na World Trade Centre. To właśnie w przeddzień tego wydarzenia poznał Pan dramatyczna historię swojego ojca. Czy te okoliczności wpłynęły na to, jak przyjał Pan długo ukrywany rodzinny sekret?
Myślę, ze wydarzenia 11 września w pewien sposób uczyniły wiedzę o zyciu mojego ojca znośniejszym. Ta tragedia pozwoliła mi lepiej zrozumieć dramaty innych, jak właśnie ten, który dotknał rodzinę mojego ojca podczas II wojny światowej. Zaczałem więcej myśleć o kruchości zycia i granicy, za która ciagłość staje się iluzja.
To niesamowite, ze Pana ojciec, polski żyd, Kazimierz Goldfarb, trafił do Zimbabwe i tam odnalazł swój dom…
No cóz, został postawiony w obliczu kulturowego odrzucenia w Europie, jakim były holokaust i antysemityzm. Afryka była dla niego miejscem ucieczki, sanktuarium. Stała się zastępczym domem, któremu był bardzo oddany.
Czy po tym, jak ojciec odsłonił swoje losy, zainteresował się Pan blizej Polska? Czy nadal jest to dla Pana egzotyczny kraj? Opisuje Pan swój krótki pobyt tutaj w okresie komunizmu…
W latach 80tych byłem przez krótka chwilę zagranicznym korespondentem londyńskiego „Sunday Timesa” we Wschodniej Europie i pisałem trochę o Polsce, np. reportaz o zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki. Wywołałem nawet gniew ówczesnego rzecznika prasowego rzadu, Jerzego Urbana, którego rozwścieczył sposób, w jaki napisałem o kardynale Józefie Glempie. Nie wróciłem natomiast do Polski, zeby zebrać materiały do ksiazki „Gdzie krokodyl zjada słońce”. Polegałem na wspomnieniach mojego ojca z dzieciństwa. Tak duza część Warszawy została zniszczona podczas wojny, a większość mieszkajacych tam żydów zgładzona…
Zimbabwe to dla większości Polaków teren mało znanym. Chociaz trafiaja do nas informacje o okrucieństwach rezimu Mugabego, rzadko otrzymujemy takie kompleksowe relacje, jak Pana ksiazka. Opisuje Pan terror wetwojów [skrót od określenia „weterani wojenni”, który przybrali rzekomi kombatanci z czasów wojny o niepodległość Zimbabwe w latach 1967-1979], ich bogacenie się kosztem reszty społeczeństwa, opłakane skutki kontrolowanej przez rzad gospodarki, panoszenie się AIDS. Jak obecnie wyglada sytuacja? Czy krokodyl nadal jest wściekły?
Sytuacja obecnie jest dosyć niepewna. Być moze właśnie w tym momencie następuje zawieszenie broni między krokodylem a opozycja. Gospodarka się zawaliła i potwór [Mugabe] w końcu słabnie. Im szybciej opuści scenę polityczna, tym lepiej dla kraju, który w końcu będzie mógł się podnieść ze zniszczeń.
Czy biali farmerzy sa ciagle jeszcze prześladowani? I czy wielu ich tam zostało? Wetwoje stosowali bardzo okrutne i w wielu wypadkach skuteczne metody, aby pozbyć się ich z kraju…
Zostało bardzo niewielu białych farmerów, zaledwie garstka. Tak zwani wetwoje zostali wysłani przez rzad, aby zajmować farmy i przetrzymywać ich właścicieli dla okupu. Ostatecznie więcej czarnych pracowników farm zginęło z ich ręki niz samych białych. Jest wiele podobnych powodów, dla których Mugabe zwalczał białych do tych, dla których Hitler prześladował żydów, czy Idid Amin zamieszkujacych Ugandę Azjatów. Biali stanowili łatwo identyfikowalna rasowo mniejszość, byli bogatsi niz przeciętni obywatele kraju, nieodporni na ciosy w czasie spadku koniunktury; stanowili idealny cel polityki zazdrości.
Niektórzy uwazaja, ze to bezmyślnie prowadzona polityka kolonizacji doprowadziła do chaosu w Afryce. A teraz Zachodnie rzady nie chca się angazować w wydarzenia w Afryce, chcac oczyścić się z poczucia winy. Zgadza się Pan z ta opinia?
To juz truizm, ze kolonializm jest częściowo odpowiedzialny za wewnętrzna niestabilność Afryki. Przede wszystkim zawiniło sztuczne przeprowadzenie granic państw bez uwzględnienia faktu, ze w większości przypadków nigdy nie były one powstałymi organicznie narodami. Poczatkowo kolonializm spowodował takze niezrównowazony rozwój regionu. Ale były tez i jasne strony, jak edukacja czy infrastruktura - szczególnie w Zimbabwe, w którym zbudowano bardzo dobre drogi i doprowadzono elektryczność, i gdzie jest wysoki odsetek dobrze wykształconych czarnych ludzi. Im bardziej oddalamy się w czasie od kresu kolonializmu, tym mniej mozemy go winić za wszystkie współczesne afrykańskie bolaczki. To obecne złe przywództwo na kontynencie powinno wziać bagaz winy na siebie. Nawet w bogatych w surowce naturalne, jak ropa czy gaz, krajach jest ogromna korupcja. Afryka cierpi na kryzys przywództwa.
Jak wspomina Pan swoje afrykańskie dzieciństwo i dorastanie? Czy między białymi i czarnymi dziećmi był mur?
Dorastałem w graniczacej z Mozambikiem, wiejskiej części Zimbabwe, gdzie było relatywnie niewielu białych. Oczywiście wtedy była to jeszcze rzadzona przez białych Rodezja, więc rasizm był obecny, ale duzo mniej znaczacy i z mniej drastycznymi przejawami niz w podzielonej przez apartheid Południowej Afryce. Ja chodziłem do liberalnej, mieszanej raso szkoły, poza tym byłem wychowywany w przeświadczeniu, ze wszyscy ludzie się równi.
Czy zna Pan twórczość Doris Lessing? Ona dorastała w Rodezji. Jej opowieści afrykańskie pokazuja relacje między białymi przybyszami i czarnymi miejscowymi jako pełne obustronnej nieufności. Ci biali, którzy próbowali pomagać czarnym, często wystawiali się na pośmiewisko, i to zarówno ze strony swoich sasiadów, jak i tych, którym chcieli ulzyć, a którzy potrafili tez niecnie ich dobra wolę wykorzystywać.
Bardzo dobrze znam jej twórczość, a poza tym moi rodzice byli raczej liberałami - nie popierali Iana Smitha i jego polityki rasowej dominacji. Kiedy w 1972 roku wojna domowa rozpoczęła się na dobre, sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Doris Lessing opuściła kraj na długo przed tymi wydarzeniami. Polecam jej późniejsze ksiazki dotyczace Zimbabwe, kiedy wraca do kraju i obserwuje rezim Mugabego - w sposób bardzo krytyczny. Jest bardzo zawiedziona tym, co zastała na miejscu i otwarcie pisze o straconych złudzeniach.
Czy w Zimbabwe jest wielu pisarzy, którzy walcza – jak Pan to ujał w ksiazce – z „bestia afrykańskiej tozsamości”?
Myślę, ze jest wielu pisarzy w Afryce, którzy zmagaja się z tym demonem, nie tylko biali. Ci z oczywistych powodów maja kłopoty z przynaleznościa i kulturowym samookreśleniem. Wielu najlepszych czarnych pisarzy kontynentu kształciło się za granica. Pisza po angielsku, francusku, portugalsku, czyli w językach niegdysiejszych kolonizatorów. Ja osobiście dosyć lubię taka kulturowa niepewność. Myślę, ze stwarza ona bardzo płodne warunki dla pisarza - pomaga zachować otwarty umysł, kwestionować, prowokować; podtrzymuje wszystko to, do czego artyści sa stworzeni.
Peter Godwin (ur. 1957) – wolny strzelec: pisarz, publicysta, rezyser. Pracował dla tak prestizowych gazet jak "The Sunday Times", "The Observer", "The Guardian".
Zrealizował tez kilka filmów dokumentalnych dla BBC oraz Channel 4. Laureat nagrody Apple/Esquire/Waterstones oraz Orwell Prize za ksiazkę Mukiwa: A White Boy in Africa (1997), w której opisuje dzieciństwo i młodość, spędzone w Południowej Rodezji (dziś Zimbabwe).
(informacja pochodzi od wydawnictwa W.A.B., polskiego wydawcy ksiazki "Gdzie krokodyl zjada słońce")