Tab Article
"Ale" Doroty Miśkiewicz to garść delikatnej elektroniki połaczonej z podróza w przeszłość, do krainy retro, kiedy słowo diwa nie znaczyło jeszcze "kapryśna gwiazda", ale "osobowość" i kiedy mozna było śpiewać piosenkę o najwazniejszych sprawach w niebanalny, lekki sposób. Na nowa damę polskiej piosenki niejako namaszcza Dorotę Ewa Bem, w duecie z która wykonuje tytułowy utwór. Duet jaki tworzy z Wojciechem Waglewskim, pokazuje z kolei, ze piosenkowe pojedynki damsko-męskie moga być dziś równie ekscytujace, jak w czasach, kiedy Jane Birkin śpiewała z Serge'em Gainsburgiem, a Frank z Nancy Sinatra.
Retro inspiracje doprawione zostały spontanicznymi, radosnymi improwizacjami zarejestrowanymi w domowym studiu i azurowymi ozdobnikami gitarowymi Marka Napiórkowskiego w stylu Jose Gonzalesa. Powstała płyta z jednej strony przypominajaca epokę, kiedy polskie wokalistki na scenie w Opolu urzekały i łamały serca, z drugiej zaś czerpiaca garściami z najświezszych tradycji songwriterskich. Taka jest tez sama Dorota - jednocześnie nostalgiczna, staroświecka i wiecznie poszukujaca, wyczulona na wciaz nowe dźwięki i eksperymenty.
"Ale" to album słodko-gorzki, smutno-wesoły. Niejednoznaczny, igrajacy z muzyka i słowami. Na jego ambiwalencję naprowadza juz tytuł płyty. Piosenki brzmia ciepło, lekko, nawet jeśli ich temat to waga cięzka. Dorota Miśkiewicz rzuca wyzwanie bluesowej, zgryźliwej naturze Polaków i o rzeczach bolesnych śpiewa z wdziękiem i bezpretensjonalnie. Zamiast przygnębiać - dodaje ducha i pogody ducha. Trawestujac słowa jednego z najlepszych songwriterów w dziejach, Stevena Patricka Morrisseya, - "Ale" Doroty Miśkiewicz to piosenki, które mówia coś o twoim zyciu.