Tab Article
Płyta, na której Kazik Staszewski wykonuje własne wersje utworów słynnego amerykańskiego barda Toma Waitsa.
Album zawiera az 18 piosenek, a jego klimat przypomina dwa słynne albumy "Tata Kazika". Przekłady piosenek autorstwa Romana Kołakowskiego, zostały autoryzowane przez samego Toma Waitsa i współpracujaca z nim Kathleen Brennan.
Co ciekawe, sa to pierwsze legalne wykonania pieśni Waitsa nie po angielsku.
W nagraniach Kazikowi towarzyszyło wielu znanych muzyków, m.in.
Janusz Grudziński, Piotr Morawiec, Janusz Zdunek, Olaf Deriglasoff, Andrzej Izdebski vel Izi vel SPEC, grupa bębniarzy Papadrama i Jacek Majewski. Na perkusji zagrał techniczny Kultu i KNż - Wojtek Jabłoński (gitarzysta "Czarnych i Białych Indian").
Nagrań dokonano w Warszawie, Wrocławiu i Bydgoszczy, a za wybór utworów odpowiadała Ewa Gil-Kołakowska. Całość trwa ponad 75 minut.
Utwory zamieszczone na płycie:
1. "Czekajac na wczoraj"
2. "Deszczowe psy"
3. "Cmentarna polka"
4. "No, klaszcz!"
5. "Bóg wyjechał w interesach"
6. "Odejdę, gdy zapieje kur"
7. "Tuz za oknem mym"
8. "Underground"
9. "W brzuchu wieloryba"
10. "Część, której masz juz dość"
11. "Rybi puzon"
12. "Bourbon mnie wypełnia"
13. "W głębokim dole"
14. "Niewinna kiedy śni"
15. "Koloseum"
16. "Telefon z Istambułu"
17. "Singapur"
18. "Rozpacz płynie rzeka poprzez świat"
Kazik Staszewski - leader "Kultu", czołowej polskiej formacji rocka alternatywnego lat 80 i 90-tych, bezkompromisowy i niekomercyjny, teksty jego utworów przenosza często głębsze wartości społeczne, sięga pomysłami równiez do tematów soc-realistycznych lat 70-tych wykorzystujac twórczość swego ojca Staszka Staszewskiego, ostro uderza w hipokryzję polskich władz i polityków, ceniony wśród odbiorców za niezalezność i jasna linia działania na scenie polskiego rocka alternatywnego, jako pierwszy w Polsce "zarapował" jedna ze swoich pierwszych solowych płyt;
stanowi swoisty ewenement polskiego rynku muzycznego, zupełnie niezalezny i z dala od wielkich kompanii muzycznych narzucajacych komercyjny styl polskiej scenie rockowej....nie przebiera w środkach wyrazu...
ARTYKUŁ MIKOŁAJA LIZUTA:
To jedno z największych wydarzeń artystycznych ostatnich lat. Dotad sadziłem, ze w Polsce nie ma chojraka, który ze starcia z twórczościa Toma Waitsa wyszedłby obronna ręka. Jego wiersze to mroczne historie o zyciowych wykolejeńcach, które trudno zaśpiewać bez pijackiej chrypy Waitsa, bez jego zyciowych doświadczeń.
Ten 54-letni muzyk, poeta, aktor i aranzer złote lata 60. spędził w Kalifornii, pracujac jako kelner. Tam amatorsko pogrywał po pijanemu na pianinie dla knajpianej publiczności.
W 1972 roku usłyszał go producent Herb Cohen, efektem tego była debiutancka płyta Waitsa "Closing Time". Tom, w przeciwieństwie do Kazika, nie jest synem młodziezowych kontestacji. W czasach rockowego bumu interesował go raczej folk i jazz. Dobiero w latach 80. zaczał grać ostrzej, wykorzystujac niezwykłe instrumenty o kakofonicznych dźwiękach.
Poza muzyka Waits interesuje się tez filmem. Jako aktor występował m.in. u Jima Jarmuscha i Francisa Forda Coppoli, komponował tez muzykę do filmów m.in. Wima Wendersa, Jean-Luca Godarda i Terry'ego Gilliama.
Mimo bardzo odległych biografii, Waitsa i Staszewskiego z pewnościa łaczy jedno - niezalezność. Obu artystom, choć w innej skali, udało się zachować "czystość" w zderzeniu ze światem show-biznesu rzadzonego kasa i krótkotrwałymi modami.
Na swojej płycie Kazik nie naśladuje starego Toma. Jego piosenki śpiewa bez maniery, czy pozy. Nie kombinuje i dlatego świetnie mu wychodzi.
Karkołomne wydawało się przełozenie tekstów Waitsa na polski. To piosenki slangowe, głęboko osadzone w świecie amerykańskiego lupenproletariatu. Autor przekładu - Roman Kołakowski - wybrał drogę przeszczepiania poezji Waitsa w klimaty naszego rodzimego półświatka. Słusznie zrobił, bo dosłowność w wielu przypadkach w ogóle by nie zagrała. np. w piosence "Clap hands" fraza: "A Cincinnati jacket and a sad luck dame/ Hangin' out the window with a bottle full of rain" po polsku brzmi: "odziez sportowa w wielkich damach budzi dreszcz/ zwisam z parapetu do butelki zbieram deszcz".
Na krazku Staszewskiegoo znalazły się przede wszystkim numery z płyt "Swordfishtrombones" i "Raindogs".
"Piosenki Toma Waitsa" to płyta bardzo liryczna, ambitna, a jednak sadzę, ze z łatwościa dotrze do szerokiej publiczności i usłyszymy ja na niejednym dancingu. Reklamę zrobi jej Polmos. Jest to bowiem wypełniona tanim bourbonem smutna, pijacka muzyka. My, Polacy jesteśmy przeciez narodem smutnych pijaków.