Tab Article
"Pusty las" to ksiazka o zyciu "wśród zrujnowanych cerkwi i zdziczałych sadów", o wrastaniu w osierocony krajobraz i o czytaniu świata, który trwa juz tylko w powidokach czegoś, czego "nie wolno przeoczyć".
Monika Sznajderman czyta Beskid Niski i czyta Wołowiec - czyta swoje miejsce na ziemi, miejsce zycia na łace pamięci, w wyrwach po dawnych mieszkańcach Łemkowszczyzny. Te wyrwy, te pasma pustki - niewidoczne na pierwszy rzut oka - zjawiaja się pośród słów, zawołane po imieniu. W tej prozie niemal słychać stukot klawiszy pod opuszkami palców, słychać oddech zbratany z rytmem kroków. I słychać tez - mocno, wyraźnie - coś, co jest "jak łemkowskie gorzkie zale, jak smutna litania".
Pusty las - miejsce, od którego wieje groza, całe w dreszczach, zagrzebane w cierpkiej ciszy. I jednocześnie jest to miejsce zywych głosów, codziennej krzataniny, powszedniej czułości istnienia, która pachnie chlebem, tarnina i mgła.
Moze w tym właśnie lezy tajemnica tej prozy - w czułości, z jaka Monika Sznajderman dotyka ziemi niczyjej, lezacej pod białym, lodowatym słońcem, śmiertelnie zranionej. Ta czułość dotknięć jest czułościa słów, ale ma tez w sobie coś z miłości - przenikliwej, trzeźwej, dyskretnej. Taka miłość staje w pustym lesie, nawołuje. Wywabia z nieistnienia to, co powinno trwać. Układa usta do dawno zapomnianych imion jak do pocałunku. Powierza istnienie wyobraźni - osłania je, opatruje jego rany.