Tab Article
Fanni podała cyjanek swojemu synowi Jurkowi. Mama Biety, dziewczynki urodzonej w warszawskim getcie, uśpiła ja luminalem, umieściła w drewnianej skrzynce i w ten sposób przemyciła na aryjska stronę. Do skrzynki włozyła jeszcze srebrna łyzeczkę z wygrawerowanym imieniem i data urodzin. Inna matka w czasie likwidacji łódzkiego getta zazyła cyjanek, a córkę wyrzuciła za okno - miała tylko jedna porcję trucizny.
Dziewczynka przezyła, bo spódniczka zahaczyła o latarnię. Hanę trzy razy ratowała słuzaca rodziców, Zosia. Potem, gdy dobrze sytuowani krewni chcieli wziać Hanę do siebie, nie potrafiła porzucić polskiej matki.
Patrycja Dołowy wydobywa - bo kopanie w takich wspomnieniach to cięzka praca - historie zydowskich matek, które by ratować swoje dzieci, stawały przed tragicznymi wyborami, przybranych matek, które nie zawsze potrafiły rozstać się z ocalonymi dziećmi, i dzieci, często juz na zawsze rozdartych pomiędzy dwiema tozsamościami, dwiema rodzinami, między poczuciem winy, wdzięcznościa i zalem.