Tab Article
To najbardziej kolorowa opowieść o zyciu, jaka ukazała się w Polsce. Bo tez Lejb Fogleman to najbardziej kolorowy człowiek, który mieszka w Polsce. Urodził się w Legnicy w zydowskiej rodzinie, po antysemickiej nagonce w 1968 r. wyjechał do USA, tam skończył m. in. Harvard, został wziętym prawnikiem i w latach 90. wrócił do Warszawy. A po drodze zdarzyło się wiele, bardzo wiele. Tak zaczyna swoje wspomnienie Lejb Fogelman: Dawno temu w Ameryce. Laduję na nowojorskim lotnisku. W hali przylotów kłębi się tłum oczekujacych, a wśród nich tłusty, spocony ortodoksyjny żyd. Rzuca się na mnie, obejmuje i oblewa łzami. Co chwilę wykrzykuje imię mojej mamy: "Rojze! Rojze!", znowu przytula, chwyta mnie za policzki, dosłownie je wyrywa, wykrzykuje imiona zywych i zmarłych członków naszej rodziny, a po kazdym imieniu coraz głośniej płacze. To wujek Jojne Chaim, brat mamy. Obok niego stoi kobieta. Brzydka, chuda i skręcona niczym nawinięta na coś gumka. W dodatku widać, ze musi golić sobie brodę. To ciotka Fradla. Na mnie patrzy podejrzliwie, co zrozumiałe, bo przybyła jeszcze jedna gęba do zywienia. Ale ciotka stara się ukryć niechęć, jestem przeciez ostatnim Mohikaninem, ostatnim Fogelmanem wyrwanym z tamtego świata.