Tab Article
Poznaj kulisy procesu, który zatrzasł światem biznesu, polityki i mafii.
We wrześniu 2002 roku rozpoczał się jeden z najwazniejszych procesów ostatnich dekad. Procesem mafii pruszkowskiej zyła przez wiele miesięcy cała Polska. Wszystko za sprawa organów ścigania i jednego człowieka - Jarosława Sokołowskiego, który miał stanać na sali sadowej oko w oko ze swoimi byłymi kompanami i pomóc wymiarowi sprawiedliwości udowodnić im winę.
W tej opowieści nie ma stenogramów zeznań ani akt sprawy. Jest przemilczana opowieść o najbardziej spektakularnym procesie i nieznane fakty, które po dziś dzień wracaja w zyciu publicznym. Bo kto myśli, ze to juz przeszłość, myli się.Tak jak większość Polaków bardzo interesowałem się procesem grupy pruszkowskiej, choć - jak prawie wszyscy - miałem o nim bardzo mgliste pojęcie. Do mediów przeciekało niewiele z tego, co wydarzyło się na sali sadowej, a i tak nie mozna było mieć pewności, ze te informacyjne okruchy maja coś wspólnego z prawda. Dlatego głównie musieliśmy zadowalać się relacjami spod budynku sadu, gdzie reporterzy wypatrywali podejrzanie wygladajacych męzczyzn w drogich samochodach i przypisywali im przynalezność do mafijnych struktur.
Tak jak większość Polaków byłem pewien, ze pruszkowscy bossowie zostana skazani za najcięzsze przestępstwa, przypisywane im nie tylko przez organy ściagania, ale takze, a moze przede wszystkim, przez media i społeczeństwo. Wydawało się niemozliwe, aby mafijny zarzad uniknał odpowiedzialności za krew, która do końca dekady lat 90. lała się po Polsce szerokim strumieniem. Okazało się jednak, ze między wiedzieć a udowodnić jest olbrzymia przepaść - prokuratorzy pozbawieni twardych dowodów nie byli w stanie przekonać sadu do wymierzenia bossom kar za zlecanie zabójstw. A jednak stosunkowo niskie wyroki nie wywołały społecznego oburzenia. Dla Polaków wazniejsze było to, ze potęzna struktura mafijna przestała istnieć i przynajmniej na jakiś czas została odizolowana od społeczeństwa. A co będzie potem, co się uda udowodnić w kolejnych postępowaniach, to się zobaczy. No, właśnie - to się zobaczy. Artur Górski