Tab Article
Tej ksiazki nie napisał zachodni reporter. Jej autorka jest syryjska dziennikarka, która brała czynny udział w protestach przeciw rzadowi al-Asada. Zmuszona do opuszczenia kraju, w latach 2012-2013 trzykrotnie wracała tam z narazeniem zycia, by opisać losy rewolucjonistów i zwykłych ludzi gnębionych i zabijanych najpierw przez rezim al-Asada, a potem takze przez rozmaite grupy ekstremistów.
Samar Yazbek jeździ po kraju i rozmawia z kobietami i męzczyznami, z tymi, którzy stracili wszystkich bliskich, i z tymi, którym udało się zachować resztki nadziei, z Syryjczykami i z zagranicznymi bojownikami, którzy zasilaja szeregi ISIS i ku rozpaczy mieszkańców Syrii zaczynaja okupować ich kraj i narzucać swoje reguły gry.
Pisarka chce dać świadectwo temu, czego doświadczaja jej rodacy. Przedstawia ich codzienna udrękę – dokumentuje postawy, losy, sprzeciw wobec okrucieństwa, bezsilność i gniew. Pisze o ludziach, którzy próbuja przetrwać i jakoś zyć pomimo spadajacych bomb, zrujnowanych domów i skrajnej biedy. Przedstawia tych, którzy stawiaja opór – walczac, starajac się podtrzymywać więzi, pracujac, rodzac dzieci – a kiedy zbliza się kolejny samolot – szukajac miejsca, w którym mozna by się schronić.
Pisze o matkach, na których oczach gina dzieci, i o dzieciach, które musza sięgnać po broń. „Gdybym przeczytała o czymś takim w ksiazce, nigdy bym nie uwierzyła” – pisze Yazbek o tym, co widzi. I rzeczywiście, trudno uwierzyć, ze to się dzieje naprawdę. Łatwiej jednak zrozumieć, kim sa tysiace uchodźców, którzy przekraczaja dziś granice Europy, dlaczego opuszczaja Syrię i przed czym uciekaja.
„Odeszłam od furgonetki, kiedy zjawiło się kilku młodych męzczyzn, zeby wnieść zwłoki do szpitala. Przy podnoszeniu spod prześcieradła wysunał się warkoczyk dziewczynki, a potem zobaczyłam jej twarz. Dziecko miało moze cztery lata. Na nózkach wciaz tkwiły sandały, chociaz u jednej stopy nie było w ogóle palców, tylko otwarte naczynia krwionośne i masa krwi. Podbiegłam do niosacych dziewczynkę męzczyzn i spróbowałam przykryć jej oszpecona nogę, podwijajac materiał. Palce ubrudziłam sobie krwia.
– To szósta bomba beczkowa dzisiaj – stwierdził inny męzczyzna, przekrzykujac hałas, gdy naprzeciwko nas wyrósł tuman pyłu.
Ten sam helikopter zrzucał juz siódma bombę nad centrum miasta, po czym zawrócił i zrzucił następna. We wzbitym kurzu nie widzieliśmy siebie nawzajem.
–To piekło! – krzyknęłam i zaczęłam chodzić w kółko. Widziałam tylko pył. Grzmiacy odgłos rozdzierał mi uszy”.
fragment ksiazki