Tab Article
Długo oczekiwana nowa ksiazka Magdaleny Zawadzkiej. Powiedzenie "podróze kształca" ma swój głęboki sens i tego się trzymam - mówi autorka i zabiera nas na wyprawę. Ciekawie, wnikliwie, z dystansem, a przede wszystkim z wrodzonym poczuciem humoru opowiada o tym, co drogie jej sercu. Ale tez o tym, co tylko pozornie jest zwyczajne. Tytułowe szczęśliwe wyspy to nie tylko zakatki na całej kuli ziemskiej, odwiedzane przez pełna pasji podrózniczkę. To takze spokojne przystanie, do których wracamy we wspomnieniach: ludzie, chwile, przedmioty i miejsca - kotwice łaczace nas mocno z przeszłościa, z najmilszym światem. To opowieści o przyblokowym podwórku i dziecięcych zabawach, wspomnienia codziennego zycia, dawnego smaku chleba, truskawek i wody z saturatora, anegdoty zwiazane z ludźmi i sprawami, do których po latach, tak jak autorka, lubimy powracać - jak do bezpiecznej przystani. Pamiętam swoja pierwsza zagraniczna podróz - wyjazd do Bułgarii z wycieczka Orbisu. Przygoda, która przytrafiła mi się na tym wyjeździe, uświadomiła mi, ze znacznie lepiej znoszę niespodziewane przykrości, niz mi się wcześniej wydawało. Wracajac pociagiem ze Słonecznego Brzegu, wysiadłyśmy na chwilę ze znajoma w Bukareszcie, zeby kupić koniak na prezenty. Po powrocie na dworzec stwierdziłyśmy, ze pociag gwizdnał i odjechał. To był szok. Moja znajoma zemdlała. A ja, choć miałam zaledwie 22 lata, przejęłam inicjatywę. Tak sprytnie udało mi się wszystko zorganizować, ze pojechałyśmy do Warszawy wieczornym pociagiem, a w ciagu dnia zwiedziłyśmy jeszcze Bukareszt. To dało mi poczucie siły i przekonanie, ze nawet w obcym kraju i w sytuacji kryzysowej nie mozna popaść w otchłań rozpaczy, tylko trzeba działać. I to działanie spodobało mi się i pobudziło apetyt na kolejne podróze.