Tab Article
Nie ma chyba przybysza który odwiedzajac Krzemieniec, nie myślał o powrocie tutaj. Iluz przedwojennych autorów przewodników z Mieczysławem Orłowiczem na czele zatrzymujac się z zachwytem w jarach stromo zegnajacych dalsza przestrzeń Wyzyny Podolskiej starało się w najpiękniejszych zdaniach przekazać niebywała urodę tego miejsca. Iluz wędrowców nie mogło oderwać się od widoków wiez i hełmów barokowych światyń, domków i dworów, roztaczanych z korony nad miastem - ruin zamczyska na szczycie Góry Bony. Pozostały te pejzaze i architektura drewniana w obrazach licznie przybywajacych tu malarzy i poetów. Pozostała tamtejsza realność miejsca w poezji, w listach Juliusza Słowackiego, Zygmunta Rumla i wielu innych. Ale ksiazka ta nie jest bynajmniej kolejnym przewodnikiem po miasteczku. Jest to me własne spojrzenie na zaginione dziś w licznych publikacjach Ateny Wołyńskie i pręzna kolonię artystyczna. Na miejsca, ludzi, na wydarzenia, na codzienność tamtejsza i obecna. Bo choć Krzemieniec utracił swa róznorodność w wojennym tragicznym czasie to nadal stanowi perłę w niegdysiejszej koronie Rzeczypospolitej i powoli odzywa. Jeśli me subiektywne, wybiórcze acz jak najbardziej realne opisanie przypadnie Ci Przyjacielu do serca wiedz, ze juz w drodze, w przygotowaniu sa dalsze tomiki z naszej wspólnej z Wydawnictwem Rytm serii "Moje Kresy"- "żółkiew - kolebka" i "Grodno - zapomniana stolica".