Nie tak się umawialiśmy. Nie poszło nam najlepiej z internetem i wirtualną rzeczywistością - głosi twórca tego pojęcia Jaron Lanier. Miała być uczta, a mamy automat z napojami.
Jennifer Kahn z New Yorkera opisuje
w weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej" sylwetkę Jarona Laniera, uznawanego za twórcę pojęcia wirtualna rzeczywistość. Lanier wydał książkę "You Are Not a Gadget: A Manifesto" ("Nie jesteś gadżetem. Manifest") - prowokacyjną krytykę technologii cyfrowych. Wikipedię nazwał triumfem "rządów umysłowego motłochu"; dowodził, że istnienie serwisów społecznościowych - jak Facebook i Twitter - prowadzi do odczłowieczenia.
Internet tworzy społeczeństwo strachu i paranoi Nastolatki - pisze Lanier - energicznie zabiegają o swój wizerunek w sieci, ale "powoduje nimi raczej strach niż miłość". Gdy rozmawiamy o programie Facebooka, który pozwala rozpoznawać twarz, dodaje: - Z tego się zrobi jeszcze bardziej paranoiczne społeczeństwo i udawane życie zbiorowe. Coś jak w krajach komunistycznych, gdzie ludzie prowadzili podwójne życie - jedno lipne na pokaz, dla Stasi, a drugie ukryte, podziemne.
Uwaga na maszynę Te sceptyczne opinie czynią Laniera postacią szczególną - oto ekspert od technologii, któremu nie odpowiada to, co technologia ze sobą niesie. - Nie podoba mi się, co się stało z internetem przez ostatnie dziesięć lat - mówi. - Zawsze czułem, że najlepsze jest takie podejście do komputerów, kiedy najważniejszy jest ten, kto ich używa - to pozwala nam przeżyć ciekawsze, bardziej egzotyczne, szalone i bohaterskie przygody niż wtedy, kiedy liczy się przede wszystkim maszyna, a głównym celem jest informacja.