Tab Article
Relacja z wyprawy do Afryki (Republika Środkowoafrykańska, Republika Konga, Demokratyczna Republika Konga, Angola i Namibia) podróznika zafascynowanego Czarnym Ladem. Osobisty ton, olbrzymia wiedza o opisywanym kontynencie połaczona z odwaga i wrazliwościa. To trzeba przeczytać!
Marcin Mińkowski. Afryka to jego pasja. Publikował w magazynach "Voyage" i "Podróze". O sobie: Podróznik. Był w wielu ciepłych i zimnych krajach, ale uzalezniony od Afryki. Trochę od adrenaliny. Od adrenaliny w Afryce najbardziej. Odbył kilka podrózy na Czarny Lad i nie ma dość. Wierny przekonaniu, ze ciekawość świata to pierwszy stopień do piekła - raczej w przeciwnym kierunku.
Fragmenty ksiazki:
Kiedyś myślałem, ze stopień cywilizacyjnego rozwoju na danym obszarze mozna mierzyć indeksem coca-coli. Chodzi o to, ze cola jest praktycznie wszędzie - w najmniejszych wioskach i w największych lasach. Trudno znaleźć na naszym globie miejsce, do którego nie dotarłby ten symbol zachodniego konsumpcjonizmu. Zreszta pojęcie "indeks coca-coli" funkcjonuje wśród globtroterów na całym świecie. "To ona jest wyznacznikiem prawdziwej dzikości. Tam, gdzie jej nie ma, sa juz tylko potwory"- mówiłem, dopóki nie trafiłem do tej bezimiennej wioski. Dopiero tutaj okazało się, ze wspomniane wcześniej wyrazenie jest jedynie wytworem człowieka Zachodu próbujacego nieudolnie oddać temperaturę świata, który po prostu wymyka się cywilizacji. Znalezienie coli w osadzie wydawało się równie łatwe, jak kupno silnika do wahadłowca. Ale po co mówić o napojach? Nie było tu ani ryzu, ani bananów. Mieszkańcy zywili się wyłacznie maniokiem i rybami. Moze potwory sa dopiero tam, gdzie nie ma manioku? "